„Mieć ciastko i zjeść ciastko” jest stwierdzeniem paradoksalnym, bo nie można jednocześnie mieć ciastka i je zjeść. Stwierdzenie to jest paradoksem, ale może też oddawać rzeczywiste wewnętrzne napięcie osoby zmagającej się z pokusą, by coś uczynić i tego nie czynić. Ciastko może być dobre, smaczne, ale dla kogoś, kto ma zbyt wysoki poziom cukru, zjedzenie go będzie zachowaniem nieodpowiedzialnym. Pokusa w dużej mierze dotyczy takiego stanu: mam przed sobą ciastko, bardzo chcę je zjeść, jednocześnie wiem, że jest to niedozwolone i może mi zaszkodzić. Natychmiastowa nagroda próbuje przesłonić późniejsze konsekwencje, a oczekiwane doznania emocjonalne zaciemniają następstwo straty moralnej. Pokusa jest przede wszystkim kusa, krótka – oferuje piękne doznania, natomiast nierzadko pozostawia wielkie rozczarowania.
Wszystkie słowniki podają zwięzłą definicję „pokusy” jako pragnienia zrobienia lub posiadania czegoś, o czym wie się, że jest złe lub zakazane. Gdy mówi się o pokusie i kuszeniu, przeważnie używa się kategorii etycznych i moralnych – coś jest niewłaściwe, złe, zakazane, niegodne. Lecz nie powinniśmy dać się zwieść jedynie definicjom słownikowym znaczenia tego terminu, gdyż pokusa jest pojęciem o wiele szerszym i wykracza poza to, co zakazane i niemoralne. Kusiciel stawia innego rodzaju pokusy człowiekowi „przeciętnie” religijnemu, a inne – postępującemu w służbie Bogu i w gorliwości o królestwo Boże. Taka osoba będzie kuszona do podejmowania czynów heroicznych i z pozoru pobożnych, jej pragnienie większego dobra będzie podsycane do osiągnięcia stanu „świętego szaleństwa”, gdy już nie są brane pod uwagę różne okoliczności, a idea pomnażania dobra może zastąpić przykazanie miłości bliźniego.
Święty Ignacy na początku swojego nawrócenia sam ulegał pokusom pobożności i świętości. Dzięki łasce Bożej nauczył się rozpoznawać działanie złego ducha pod płaszczykiem dobra, a swoje doświadczenie zawarł w Regułach rozeznawania duchowego. W jednej z reguł przestrzega: „Anioł zły ma tę właściwość, że się przemienia w anioła światłości [por. 2Kor 11,14] i że idzie najpierw zgodnie z duszą wierną, a potem stawia na swoim; a mianowicie podsuwa jej myśli pobożne i święte, dostrojone do takiej duszy sprawiedliwej, a potem powoli stara się ją doprowadzić do swoich celów, wciągając duszę w ukryte swe podstępy i przewrotne zamiary” (Ćwiczenia duchowe, 332).
Jak to możliwe, że osoba wierząca i sprawiedliwa, mająca na względzie tylko dobro Kościoła, może być pod wpływem złego ducha? W słowie „pokusa” i „kusić”, jak podaje Słownik etymologiczny języka polskiego z roku 1927, pobrzmiewają staropolskie źródła tych terminów: „kąsać”, „kosztować”, „próbować”; można usłyszeć też rosyjskie „kuszać”, czyli „jeść”. Źródłem pokusy mającej pozór pobożności jest własnego ego. Człowiek z pozoru spełniający dobre uczynki i dążący do uświęcenia świata w zasadzie może karmić swoje ukryte głody, kompleksy, a przede wszystkim miłość własną. Można na siłę spełniać uczynki miłosierdzia i przymuszać do nich inne osoby, nie uwzględniając szerszego kontekstu, jakim jest wola Boża – chociaż ktoś możne tłumaczyć swoje czyny właśnie tym, że spełnia wolę Bożą.
W bieżącym numerze Manrezy w dużej mierze rozważania dotyczą pobożnych, dobrych i świętych poruszeń serca oraz rozeznawania, czy są to poruszenia-pokusy, czy poruszenia-natchnienia. Dlatego stawiamy pytanie: czy to pokusa, czy natchnienie?
Marek Kruszyński SJ
(Manreza 4/2021)